O czym śni mucha, czyli nieładna bajka
Gdyby mucha mogła śnić, jaki byłby ten sen? Wystawa Angeliki Markul w Galerii Foksal być może będzie na to pytanie odpowiedzią. A jeśli tak, to z pewnością nie jest to sen z serii przyjemnych.
Już od progu galerii odczuwamy to charakterystyczne uczucie niepokoju połączonego z ciekawością, które zwykle pojawia się, gdy nie jesteśmy pewni, co zaraz nastąpi. Migotanie światła wyłaniające się spod znacznie obniżonego nadproża drzwi wiodących do wnętrza galerii potęguje uczucie niepewności. Pulsujące, zimne światło zepsutej świetlówki przywodzi na myśl miejsce opuszczone, zaniedbane i niezbyt bezpieczne. I rzeczywiście. Prosty biały korytarz galerii okazuje się ciaśniejszy i niższy niż zwykle. Cienie widzów powoli przesuwają się po jego ścianach. Nisko nad ich głowami, ułożone z pietyzmem na siatce, zasuszone ćmy i muchy zdają się jeszcze poruszać w ostrym, migoczącym świetle lamp. Z ciasnego korytarza przechodzi się do ciemnej sali. Drogę zagradza olbrzymie gniazdo, skonstruowane z trocin i desek, pnących się w górę. Tu przestrzeń wydaje się być nieograniczona. Z ciemności dobiegają zniekształcone dźwięki. Ich źródłem okazują się projekcje wideo, które są nieodłącznym elementem niemal wszystkich prac artystki. Wideo jest medium wnoszącym napięcie i ożywiającym wykreowane przez nią światy. Zaskakujący jest sposób prezentacji filmów. Podobnie jak we wcześniejszych realizacjach, np. Le Pensionnaire (2004)1 lub Pantagruel (2005)2, artystka ukrywa je przed wzrokiem widza. Aranżuje przestrzeń w taki sposób, że mija chwila zanim dostrzegamy wiszący w powietrzu, cienki jak kartka papieru, prostokąt ekranu i drugi, ukryty w stosie desek. Artystka przykłada wielką wagę do precyzyjnego komponowania przestrzeni zarówno za pomocą architektury jak i światła, które są elementami wprowadzającymi poczucie dezorientacji i zaskoczenia. Dba o każdy szczegół, nie ma tu przypadkowości. Stawia widza niemal w roli Alicji w Krainie Czarów, z tym, że tutaj to przestrzeń galerii raz kurczy się, raz rozciąga, powodując uczucie klaustrofobii i duszności. Poznawanie stworzonego przez nią miejsca następuje stopniowo, rozwija się jak fabuła filmu, jest wędrówką w nieznane. Wchodząc do środka widz wnosi życie w ten sztuczny świat, staje się jego właścicielem i zarazem aktorem przedstawienia. Uczestnicząc w nim tworzy własną historię.
Sen muchy to wymyślony przez Angelikę Markul świat, który zawładnął prawie całą przestrzenią Galerii Foksal. Jest to kraina dziecięcej wyobraźni, baśni i strachów. Wypełniona wizjami pełnymi lęku, ale i swoistej poezji zwykłego życia. Widz zostaje tu skonfrontowany z rzeczywistością spychaną na margines, która istnieje blisko nas, a której zwykliśmy nie dostrzegać. Może to być opuszczony, zagracony dom, dawno opustoszałe biuro, magazyn, zaśmiecona ulica, miejsce zdegradowane, do którego się nie zagląda, w którym pozornie nic się nie dzieje. Pozornie. Dowodzą tego filmy Zapomniane (Les oubliées)3 i Widziane (Choses vues)4. Pierwszy z nich to obraz miejsca porzuconego przez człowieka, w którym pomimo jego nieobecności, toczy się intensywne życie. Zasiedlony przez ptaki strych, usłany ich odchodami, tu staje się sceną wydarzeń, tak dla człowieka naturalnych jak zdobywanie pożywienia, karmienie potomstwa, walka o przeżycie, a także śmierć.
Film Widziane, to poetyckie, krótkie sekwencje, których głównymi bohaterami również są zwierzęta. Uchwycone przez uważne oko przypadkowego widza, zmagają się z trudnościami codziennego życia: karaluch niosący zdobycz - innego martwego owada, ptak rozszarpujący szczura, zwłoki gołębia rozjechanego na jezdni, mucha szamocząca się w pułapce, dręczony kot. Są to zwykłe sceny, które ciągle odgrywają się dookoła nas, które mógłby zobaczyć każdy. Jest to obraz rzeczywistości, nie zawsze przyjemnej, którą dostrzegamy kątem oka, ale nie zwracamy na nią uwagi. Być może po prostu odwracamy wzrok od przykrej codzienności.
W obu pokazywanych w Galerii Foksal filmach obsesyjnie powtarza się obraz śmierci i rozkładu. Może się wydawać, że poprzez metaforyczne odniesienie ludzkiej egzystencji do życia zwierząt, artystka próbuje oswoić własne fobie, pokonać lęk przed tym, co nieuniknione.
W wizjonerskim projekcie Angielki Markul iluzja miesza się z rzeczywistością. Artystka pokazuje świat takim, jakim sama go widzi, wciągający i budzący wiele pytań. Jednak celem artystki nie jest danie widzowi jednej prostej odpowiedzi. Chce jedynie pobudzać jego zmysły, obudzić wyobraźnię i wrażliwość, zainspirować do wymyślenia własnej historii, która ożywi wykreowaną przez nią przestrzeń (przecież bez widza byłaby ona tylko kolejnym porzuconym i zapomnianym miejscem). Nie można się jednak oprzeć wrażeniu, że wszystkie te historie owiane będą aurą niesamowitości i grozy. Nie ma, bowiem ładnych bajek - wyznaje artystka - one się tylko czasem ładnie kończą.
Katarzyna Krysiak