pierwszy raz słyszę
dwie cisze
na oba uszy 1
Red Square Dance brzmi jak tytuł hollywoodzkiego filmu. Kojarzy się z musicalem. Albo wideoklipem. Aczkolwiek brak tu musicalowego blichtru czy wideoklipowej krzykliwości. To historia opowiedziana szeptem.
Realizacja składa się z trzech niemych, czarno-białych sekwencji wideo.
Dwie pierwsze prezentowane są równocześnie: zbliżenie palców stóp, filmowanych w trakcie czynności pielęgnacyjnych (tzw. pédicure) oraz taniec, którego choreograficzny porządek wyznacza szachownicowy układ ceramicznych płytek.
Kosmetyczny zabieg, wykonywany za pomocą pilnika i cążków do paznokci, zabieg nieco opresyjny, stanowi symboliczne oczyszczenie, przygotowanie do tańca. Jasna, miękka i puszysta materia tkaniny, na której spoczywają stopy, kontrastuje z twardością, namacalnym chłodem podłogowej terakoty - przestrzeni, w której odbywa się tajemniczy rytuał.
Ruchy tancerki są delikatne, pełne czułości. Precyzyjne. Usiłuje ona tak stawiać bose, lekko uniesione stopy, by utrafić w ciemniejsze kwadraty (wzór na kafelkach), być może czerwone, jak sugeruje tytuł (czynność ta przywołuje na myśl zabawę z dzieciństwa: kroczenie ulicą w taki sposób, by nie stąpać na łączeniach chodnikowych płyt). Poziom trudności wzrasta, gdy stara się tańczyć na palcach (podobnie żmudne ćwiczenia godzinami wykonują adeptki szkół baletowych). Pozycja releve, będąca próbą pokonania siły ciążenia, ograniczeń cielesności w imię piękna, zapewne sprawia ból.
...stawiając bosą stopę na zimnej powierzchni kafelka instynktownie stajemy na palcach...
Trzecia sekwencja, prezentowana jako oddzielna projekcja, jest swoistą przeciwwagą. Ujęcie "z góry", perspektywiczny skrót. Scena przepełniona lekkością. Nierzeczywista, jak ze snu. Wręcz surrealistyczna.
...piórko powoli opada na podłogę...
Filmy skonstruowane są w prosty sposób. Emanują ciszą. Ciszą, w którą można się wsłuchać. Bowiem cisza w filmach Marzeny Nowak posiada swą gęstość, jest istotnym elementem narracji. Formalna oszczędność, ograniczenie bodźców percepcyjnych, sprzyja koncentracji. Artystka buduje napięcia korzystając z elementarnych doznań oraz banalnych czynności. Niejako odkrywa je, nadając im sens. Uważnie przygląda się detalom, które zwykliśmy ignorować. Kadruje rzeczywistość. Coś, co wydawałoby się oczywiste, błahe, okazuje się, w zbliżeniu, w "zoomie", enigmatyczne, godne uwagi. Zwyczajne gesty niepostrzeżenie stają się znaczące. Spowite aurą odświętności, w pewien sposób urzekające. Spotkanie z drobinami bytu, choć polega na udzieleniu im uwagi, dotyczy - pisała Jolanta Brach-Czaina - naszego istnienia. Jakby odwracał się kierunek spojrzenia, a nawet zwracał się nam trud. Wygląda to na wdzięczność rzeczy. Gdy próbujemy zrozumieć przesłanie płynące ku nam od egzystencjalnego konkretu, ostatecznie dochodzimy do zrozumienia siebie. Może dlatego, że sami jesteśmy egzystencjalnym konkretem i że następuje tu spotkanie istniejących, w którym odsłania się sens współczesny 2.
Rafał Jakubowicz