"Pamiętniki Boga" (fragmenty)
Jaromir Jedliński: To opiszmy Pamiętniki Boga, opowiedzmy o nich to, co da się powiedzieć. *
Marek Chlanda: (...)"Prawdziwy artysta pomaga światu odsłaniając mistyczne prawdy" - znany tekst, prawda?
Jaromir Jedliński: Bruce Nauman, jego spiralny neon z tym tekstem w Kröller-Müller Museum, Otterlo w Holandii - The true artist helps the world by revealing the mystic truths, o ile pamiętam.
Marek Chlanda: Tak. Można to odwrócić, że pomagając sobie pomaga światu. Pamiętniki Boga są skonstruowane tak, że tekst, który widnieje na każdym z kwartetów Pamiętników..., tekst Lagerkvista narzuca charakter wizerunku. Jak Pan pamięta, Pamiętnikarz rozważa, czy miał prawo stworzyć człowieka, a później go opuścić, zastanawia Go dlaczego ludzie przychodzą do Niego ciągle ze swoimi sprawami bolesnymi natomiast nie przychodzą do Niego i nie mówią Mu: słuchaj, ale kapitalne jest życie, ale wszystko jest wspaniałe, jak Ci się to udało? W pewnym sensie nieobecny fizycznie, Pamiętnikarz jest obecny tekstem. Wszystko, co towarzyszy temu rysunkowi głosu - czyli inne wizerunki w określonej czwórce, w określonym kwartecie mają znamiona echa tego głosu. To nie jest ilustracja tego głosu, to jest cień tegoż głosu.
Jaromir Jedliński: Wtrącę w tym kontekście, to co Pan powiedział, że w tym wypadku szczególnie autorstwo jest zasadzką. Że tu nie ma autorstwa, że chce Pan, żeby to było maksymalnie anonimowe albo wspólne. Pan mówił też dawno temu, że Pana racje wynikają ze wszystkich racji, które przed Panem się już pojawiły. Tu jest to nawet bardziej radykalne, neguje Pan autorstwo w poszukiwaniu tego Oryginału, jak to Pan określił.
Marek Chlanda: No, niech Pan zobaczy jak to wygląda. Jakaś część takiego kwartetu jest osadzona w skończoności, a jakaś część w nieskończoności. To, co jest osadzone w skończoności, to ci mniejsi bohaterowie Pamiętników..., którzy mają swoje doczesne biografie, mają swoje twarze, swoje nosy, swoje charaktery. Można by zdradzać, kto tam się pojawia, na przykład Jelcyn, Ezra Pound etc., ale to jest naprawdę bez znaczenia. Dla historyka kwartet, który dotyczy śmierci może być czytelny, bo będzie znał twarze ludzi osądzonych w Norymberdze. Więc to są ci mniejsi bohaterowie, a główny bohater to głos, w pewnym sensie można powiedzieć - Logos.... Te ciała nie są przeze mnie wymyślone, ja nie jestem ich autorem, mało tego, w żadnym momencie pracy, trzymając rękę na postronku nie chciałem doprowadzić do sytuacji, aby ręka wzięła górę, pozwoliłaby sobie na gesty ekspresyjne, spontaniczne, mogące pozbawić wizerunki postaci obiektywnego charakteru. Z kolei głos Pamiętnikarza to głos, który - widać - ma wiele do powiedzenia o tym jak świat wygląda. To głos przyjaciela, to nie jest głos władcy. Mogłem użyć tekstów z Ksiąg Objawionych, ale szukałem czegoś takiego - nie chodzi o współczesny język - co byłoby równoległe do ducha objawienia, a jednocześnie, aby nie było tekstem objawionym, aby było tekstem z drugiej ręki. I znalazłem taki tekst. Pamiętnikarz nie jest władcą, w charakterze i w literalnym sposobie wypowiedzi nie ma nic z władcy. On się raczej pochyla nad tym, co widzi. W obrębie każdego kwartetu pochyla się nad trzema wizerunkami, które mu towarzyszą. Tekst Pamiętnikarza stawia, oczywiście, na religijne emocje, no bo jeżeli mówi, że stworzył człowieka i martwi się tym, że może nie miał prawa go opuścić, powinien być blisko niego - to jest bardzo naiwne i w pewnym sensie dwuznaczne, no to jest jasne, że stawia na emocje religijne. Bez tego tekstu emocje religijne byłyby nieczytelne - w tych twarzach, w tych ciałach, w tych sytuacjach. Tu jest bardzo ważny moment, mianowicie wszystkie kwartety są definitywnie wolne od jakiejkolwiek ikonografii chrześcijańskiej. Jasne, że ja się wychowałem w chrześcijaństwie, w katolicyzmie i czy chcę, czy nie, będąc bywalcem kościołów i całego tego świata znaków i symboli chrześcijańskich łatwo mógłbym im ulec, ale nie, tutaj w ogóle tego nie ma. Chodzi o to, że w kwartetach formy są religijne - te kwartety są przedstawieniami religijnymi - chociaż mogą na pierwszy rzut oka nie posiadać cech, do których jesteśmy przyzwyczajeni jako do wyobrażeń religijnych. Nie sądzę, żeby rzeczywistość religijna była definitywnie zdana na interpretację symboliczną, metafizyczną. Jest inny czas. Nie ma tutaj nic takiego, aby można było mówić o jakimś wyobrażeniu symbolicznym. W tym teatrze, który się jawi przed oczyma nie ma nic tajemniczego.
Jaromir Jedliński: Ale są one "iluminowane" - wrócę do użycia tego słowa wedle Ciorana - myślą religijną.
Marek Chlanda: Tak, można tak powiedzieć, rzeczywiście. Słowa Pamiętnikarza, czyli słowa Lagerkvista krzepną w tych wizerunkach. Ale też wizerunki mówią tymi słowami. Jest to zamknięty ciąg wypowiedzi. Zresztą słowo, które się odnosi do słowa urzeczywistnia się tylko, kiedy rozmawiamy, natomiast, kiedy w samotności coś czytam to słowo wchodzi w substancję mojego ciała i nie wiadomo, co ono powoduje. Gdybyśmy tak naprawdę próbowali precyzyjnie prześledzić ciąg dalszy słowa, które przeczytaliśmy, albo które usłyszeliśmy, a nie jest wymagane od nas przechwycenie pałeczki, żeby przenieść to dalej, to wówczas jedyną szansą sprawdzenia co te słowa z nami robią jest zbadanie, co robią z naszym ciałem, co robimy, co czynimy. A więc Pamiętnikarz, Jego słowa przychodzą z nieskończenie wielkiego zewnętrza, a ja realizator, mający przygotowany ten teatr postaci w swoim nieskończenie małym wnętrzu jestem po prostu kopistą, kopiuję wszystko, jedno i drugie i właściwie jest to niekończący się ciąg kopii. (...) Każda kopia jest dobra bo jest pierwsza i jest dobra, ponieważ jest wtórna, każda skądś przychodzi. Prawdziwy początek, Oryginał, Logos, w tym momencie jawi się jako najsolidniejszy aksjomat ontologiczny, wówczas mistyka jest po prostu kontaktem z tym aksjomatem. Jak Pan pamięta, w jednym z kwartetów Pamiętnikarz żali się, że jego najlepszy wynalazek czyli drzewo wiadomości dobrego i złego fest dziwnie ganione przez ludzi. Przecież to jest najlepsze moje dzieło! Jestem doskonałym artystą. Stworzyłem coś doskonałego, no a tutaj ludziom się to nie podoba. (...) Wcześniej zapytał Pan o to nałożenie laski na niektóre z tych wizerunków. Kiedy czytamy poemat wyczuwamy jakieś wewnętrzne przeznaczenie myśli. Jeżeli się z tym kontaktujemy, wiemy, co się dzieje w nas, jak i co się dzieje między słowami i to nam wystarcza. W myśleniu wizualnym pojawiają się takie momenty wewnętrznego przeznaczenia kształtów. (...) Pomyślałem o lasce, która nieprzypadkowo pojawiła się wcześniej w Kodeksie Nadwiślańskim. Jakim jest przedmiotem - jeżeli brać pod uwagę pierwowzór, no laska, co to jest?, czym jest zaprzeczenie kierunku, zawinięcie kierunku? To dziwna rzecz, ona ma nieprawdopodobną historię, jest przedłużeniem ręki, a w Starym Testamencie jest insygnium władzy cudotwórczej...
Jaromir Jedliński: Odwołuje się Pan do zmysłów w swojej pracy, to oczywiście nie jest język, odwołuje się Pan do zmysłów, odwołuje się Pan do motoryki, ustawia Pan konfesjonał naturalnych rozmiarów w Pamiętnikach Boga, bo wcześniej były to małe modele konfesjonału - jak choćby w Villa Serena, czy w rzeźbie teraz wyłączonej z Pamiętników Boga, z małym konfesjonałem vis a vis maski pośmiertnej - a w tym dużym konfesjonale widz może, jak Pan powiedział, zasiąść. Tak wiec odwołuje się Pan do zmysłów i do motoryki, do umiejscowienia, do aktywności w przestrzeni. To mi przywodzi na myśl Oskara Miłosza, u którego najistotniejsze było również umiejscowienie, zmysły i motoryka. To jest ciekawe, że nie wiedza, nie wyobraźnia ale te właśnie elementarne doświadczenia świata, jego zakresy albo rejestry.
Marek Chlanda: Pytał Pan o konfesjonał. Jeden z kwartetów (...) dotyczy braci mniejszych - zwierząt. Pojawiają się trzy wizerunki: psa, nieba i świętej pamięci Baboo, jednego z Gamoni (jednej z łasic, które mieszkały w pracowni). Obok tego wizerunku, albo w jakiejś odległości pojawi się zdarzenie ruchome. O ile wszystko w wizerunkach wcześniejszych, o których mówiłem jest statyczne tu pojawi się zdarzenie sensu stricte ruchome, krótki film, którego bohaterami jest para łasic - Simon i Baboo, Simon jeszcze żyje, ale to jest jego schyłek, Baboo nie żyje. Ten obraz będzie wyświetlony w konfesjonale na wysokości głowy księdza zwykle w konfesjonale w kościele. Oczywiście jest tutaj zależność między filmem a tym kwartetem. Pamiętnikarz przypomina sobie zdarzenie identyfikacji z kotem, On go głaskał, kot był bardzo zadowolony, wyciągał swój różowy języczek i Pamiętnikarz kwituje to, mówiąc, że czasem udawało Mu się wymyślić coś świetnego, pięknego i różowy kolor wcale nie jest taki głupi. To jest Jego ostatnie słowo w tym kwartecie. Ja, obcując z Gamoniami, a wcześniej również oczywiście zbierając różne doświadczenia podczas pracy nad Villa Serena, nad Kodeksem, ciągle się zastanawiałem nad tym, co wiedzą łasice, o czym one myślą. Bo w naszej próżności wydaje nam się, że skoro nie dają świadectw swojej świadomości to, że one tej świadomości nie mają. No, nie mamy wyjścia, musimy tak myśleć. I w najlepszym wypadku, poza taką sympatyczną stroną obcowania ze zwierzętami, one nam służą do tego, żebyśmy poznali własne tajemnice, prawda, robimy doświadczenia na nich. Jest tak, jak Musil mówił, to niesłychane, że mnóstwo ludzi żyje na świecie z tego, że istnieją krowy, kurczaki i ryby, tylko krowy, kurczaki i ryby nic z tego nie mają, one od tego umierają. No i pomyślałem o użyciu mebla, jakim jest konfesjonał. W miejscu głowy osoby, która jest powiernikiem między spowiadającym się a powołaniem bycia pomiędzy Niebem a Ziemią, jakie prawdopodobnie wciela osobowość, osoba księdza, kapłana, może się pojawić znak zapytania, tajemnica, tak jakby niejasne myśli biegały w głowie, we wnętrzu czaszki. Na filmie, w dużej przestrzeni pojawiają się łasice, one w jakiś sposób mówią o swoim życiu swoim zachowaniem, ale dla nas jest to kompletnie niedostępne. Tak, czy inaczej ten film, jego prosta konstrukcja, dosyć - powiedziałbym - niedbała od strony technicznej; od narracyjnej, natomiast, bardziej dbała, mówi o tym, że - proszę, nie jesteśmy tak daleko od siebie, tak jak myślałem patrząc na Simona i Baboo, na tych dwóch osobników, i coś mówiło mi: nie jesteśmy tak daleko od siebie, a jednak między nami jest dosyć duża przepaść. I żeby sobie jakoś przybliżyć to myślenie, przestrzeni filmowanej zostały dodane proste meble skali łasic: konfesjonał, ławka kościelna, stół, mównica, trumna, krzesło, model domu... Muszę jeszcze powiedzieć o bezprzykładnej lekcji jaką otrzymałem od Simona i Baboo. Otóż one, czy raczej oni nigdy nie bali się wyjść na durnia. I za te lekcje zrzucania strachu jestem im dozgonnie wdzięczny. (...)
listopad 2004
* Fragment książki trzech autorów: Marka Chlandy, Jaromira Jedlińskiego oraz Tadeusza Sławka, która zostanie wydana w 2005 roku.